Paweł Siemianowski
Tajna Polska



       Na wstępie wypada wyjaśnić, skąd wziął się tytuł tekstu i samo pojęcie, którym określono jednocześnie pewne zjawisko i pewien program. W tym wypadku wzorowałem się na haśle “Geheimes Deutschland”, “Tajne Niemcy”, które pojawiło się najpierw w wierszu Stefana George na początku XX w., aby później od czasu do czasu rozbłyskać w mrokach niemieckiej historii. Podobno w okresie niemieckiej “wielkiej smuty”, w czasach Republiki Weimarskiej, ktoś złożył na cesarskim grobowcu Stauffów wieniec podpisany właśnie w ten sposób. Podobno za wcielenie “tajnych Niemiec” uważała się grupa młodych ludzi skupiona wokół niemieckiego poety, do której należał również niedoszły tyranobójca, Claus Schenk hrabia von Stauffenberg. Podobno tuż przed swoją egzekucją kaleka-bohater krzyknął: “Niech żyją tajne Niemcy!”. Podobno...

       Możliwe, że czytelnicy tego tekstu zaczynają mieć w tym momencie pewne wątpliwości. Przyznaję, George i jego akolici nie wydają się Polakom specjalnie sympatyczni; mimo szczytnych ideałów byli skażeni typowym lekceważeniem, a może nawet wrogością wobec Polski, nieświadomi jej roli w historii Europy i obronie jej Ducha. Sam Stauffenberg też nie nadaje się do tego, by stawiać mu pomniki w naszej ojczyźnie; nie tylko z powodu swojego pruskiego nacjonalizmu, który kazał mu do pewnego momentu ślepo podążąć za wodzem i który znalazł odbicie w odrażających opiniach o Polakach, jakie odnajdziemy w zapiskach hrabiego z czasu kampanii wrześniowej, ale również z powodu zwyczajnej nieudolności spiskowca i jego kolegów. Tak samo, jak nie wolno nikomu pomijać kluczowej roli odegranej przez Polskę w historii wspólnoty, jaką jest Europa, posługując się terminem “Intermarium” nie powinniśmy przemilczać roli różnych narodów niemieckich w historii wspólnoty, jaką jest Europa środkowa, a która to rola nie była z pewnością jednoznacznie zła.

Erkenne deine Feinde

       W fundamentalnym dziele “Rewolucja i kontrrewolucja” Plinio Correa de Oliveira analizę procesu Rewolucji, który zachwiał ładem chrześcijańskiej Europy i rozkłada ją od wewnątrz, rozpoczyna od wymienienia dwóch zasad, jakimi posługuje się Nieprzyjaciel, by zwabić człowieka w swoje szeregi. Są to nieuporządkowane namiętności: pycha i zmysłowość, które w ramach pewnego procesu, zaznaczającego się w przełomowych wydarzeniach takich jak “reformacja” czy poszczególne rewolucje, zwodzą kolejne pokolenia na manowce. Warto pamiętać o wnioskach dr. Oliveiry, jeśli chce się rozpoznać współczesne zagrożenia dla Tradycji. Nie jest niczym niezwykłym, że budujemy sobie obraz wroga w postaci symbolu, którym może być konkretna osoba (“herold-jąkała”), organizacja, czy nawet naród. Wydaje się jednak, że taka postawa nie jest zbyt rozsądna, prowadzi do zbytnich uproszczeń w postrzeganiu świata, a co najgorsze, do zupełnego rozgrzeszania “towarzyszy broni” i siebie samego. W istocie kontrrewolucję trzeba zacząć od własnej osoby, nie spuszczając oczywiście oka z groźnych przeciwników po drugiej stronie frontu; tak samo bowiem, jak powinniśmy kochać bliźniego, nawet przeciwnika, jak siebie samego, powinniśmy tendencje rewolucyjne (czyli po prostu: złe, grzeszne) śledzić we własnej duszy, jak również mieć odwagę widzieć je w ludziach, których uważamy za sojuszników, żołnierzy Kontrrewolucji.

Erkenne deine Lage

       Rozważając postać przeciwnika nie powinniśmy też zapominać o grupie, którą można by określić jako “trzecia siła”. Są to ludzie, którzy nie zdecydowali się walczyć, ani po stronie Rewolucji, ani pod sztandarem Kontrrewolucji; zaliczyć do nich trzeba także “kontrrewolucjonistów ducha”, którzy zrezygnowali ze swojej walki i, przepełnieni goryczą oraz rewolucyjnego, nie należy ich jednak zdecydowanie potępiać, ponieważ prawie każdy człowiek, oprócz tych najbardziej zepsutych, posiada pewne rozróżnienie między Dobrem a Złem I w życiu codziennym “zdarzają” mu się postawy czy odruchy kontrrewolucyjne. Przykładem niech będzie kwestia homoseksualizmu: wszędzie, zwłaszcza w Polsce, odnajdziemy ludzi przeciwnych wojującym sodomitom czy chociaż zachowującym wobec ich postulatów pewien dystans; nie jest to sprzeciw uświadomiony, wynikający z właściwego rozpoznania zagrożenia, na pewno ludzie Ci nie wiedzą, jakie znaczenie ma w Starym Testamencie użycie wobec pederastów słowa “toevah” (hebr. “obrzydliwość”). Mimo tego, mimo swojej niechęci do zdecydowanej walki po stronie kontrrewolucyjnej, widzimy, jak z różnych powodów przedstawiciele “trzeciej siły” nie poddają się propagandzie rewolucyjnej, przynajmniej w pewnych jej aspektach. Dlatego też, walcząc w obronie Tradycji, nie należy wynosić się się nad “tłuszczę” w złudnym poczuciu własnej wyjątkowości, ale raczej uważnie obserwować otoczenie i wspierać postawy kontrrewolucyjne u ludzi, którzy wciąż nie mają dość siły, żeby opowiedzieć się po naszej stronie.

Erkenne dich selbst

       Docieramy zatem do sedna sprawy, do określenia pojęcia “Tajna Polska”. Wszędzie, w każdym środowisku odnajdziemy żołnierzy Kontrrewolucji, aktywnych w różnym stopniu i na wiele sposobów narażonych na pokusy, których całą ofertę przedstawia im codziennie Pięknoręki. “Tajna Polska” to niepisany sojusz, którego członkowie wspierają się razem w walce i odbierają Przeciwnikowi jedną z jego najpotężniejszych broni: samotność, która może wpędzić w rozpacz nawet najodważniejszego i najbardziej oddanego sprawie człowieka. Każdemu kontrrewolucjoniście może się czasem wydawać, że jest ostatnim na świecie, który walczy za sprawę, I że pozostało mu jedynie polec na posterunku na wzór rzymskiego żołnierza w Pompejach, którego przywołał niegdyś Oskar Spengler, jeden z autorytetów niemieckiej "konserwatywnej rewolucji". Wiem z własnego doświadczenia, jak również z rozmowy z innymi ludźmi niosącymi sztandar Kontrrewolucji, jak niezwykłe jest nagłe spotkanie z człowiekiem, który myśli i czuje jak my, i jak bardzo może ono podnieść na duchu osamotnionego obrońcę Tradycji.
       Pojęcie “Tajna Polska” w moim rozumieniu tego słowa nie odnosi się jednak do konkretnej organizacji, ani, uchowaj Boże, do określonej partii politycznej. Mianem tym, jak wynika z powyższego, określam, znowu odwołując się do terminologii dr. Oliveiry, kontrrewolucjonistów i pół-kontrrewolucjonistów, którzy, nawet jeżeli prywatnie należą do organizacji poróżnionych przez ambicje przywódców czy drugorzędne różnice programowe, walczą pod tym samym sztandarem jako obrońcy cywilizacji łacińskiej. Pojęcie “Tajnej Polski” jest więc raczej opisem pewnego zjawiska i postawy życiowej, nie może jednak zostać zawłaszczone przez konkretną grupę osób.
       Oczywiście, opisany przeze mnie program odnosi się nie tylko do Polaków, ale do wszystkich przedstawicieli cywilizacji łacińskiej, można by więc równie dobrze mówić o “Tajnej Hiszpanii”, “Tajnych Włoszech”, itd. Ponieważ jednak Polacy, jak każdy naród, mają zadania przydzielone wyłącznie im przez Opatrzność, nie staram się rozszerzyć tego pojęcia na inne narody, mimo że mógłbym znaleźć symbol na tyle silny, że zastąpiłby “Tajną Polskę” pojęciem ogólniejszym (co powiecie o “Niewidzialnej Wandei”? Albo o “Duchowym Poitiers”?). Trochę inaczej wygląda to w przypadku naszej części Europy i projektu “Międzymorza”. Podążając za podanym programem nie należy ograniczać się do polskości pojmowanej w kategoriach etnicznych, ale raczej starać się nawiązać kontakt z kontrrewolucjonistami wśród narodów, które tworzyły kiedyś Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Tylko zjednoczeni będziemy w stanie oprzeć się zawierusze, która, jak wszystkie znaki na to wskazują, prędzej czy później uderzy znów na Europę.


Śródtytuły w tekście: “Ropoznaj swojego przeciwnika, rozpoznaj swoje położenie, rozpoznaj samego siebie” pochodzą z powieści “Wychowanie pod Verdun” napisanej przez Stefana Zweiga, niemieckiego Żyda urodzonego w Katowicach.