
|

|








|
|
|
Dawid Hallmann
Poezjo naprzód! Jesteś taranem!
Zdaje się, że czasy poezji minęły. Umarła zabita przez szkolną analizę tekstu, określanie rymów,
szukanie podmiotu lirycznego... Poloniści jawią się tu jako tyrani-indoktrynerzy, ze sztandarowym
hasłem Słowacki wielkim poetą był. Był i już!
Zdaje się, że czasy poezji minęły. Zdaje się...
Na Salaminę!
Żył w starożytnych Atenach Solon, syn Egzekestidesa. Czasem się o nim wspomina tu i ówdzie.
Wielki reformator demokracji ateńskiej. Ale to akurat jest mało istotne w niniejszych
rozważaniach...
Solon pochodził z Salaminy zagarniętej przez inne państwo-miasto - Megarę. Ateńczycy prowadzili
długie boje o tą wyspę, ale zawsze dostawali lanie. I raz gdy dostali lanie nad laniami politycy
ateńscy jak przystało na prawdziwych demokratów sięgnęli po najlepszy środek zapobiegający
kolejnym porażkom – zakaz nawoływania do wojny (oczywiście pod karą śmierci)! Ale Solon nie
chciał się z tym pogodzić. Udając obłąkanego (takich nie wolno było karać), z wieńcem na głowie
wpadł na rynek i zgromadzonym tam przez herolda Ateńczykom odczytał swoją elegię o Salaminie.
Oto jej fragment:
Zmienić rad bym ojczyznę: toż lepiej Sikinos swym domem
Albo Folegandr zwać niźli Pallady ten gród,
Dziś bowiem, kędy się zwrócę, szyderstwo mię ludzkie powita:
Oto Ateńczyk, co dał precz z Salaminy się gnać!
(...)
Na Salaminę, rodacy! O wyspę bój upragnioną
Stoczyć nam trzeba i z bark zrzucić gniotący nas wstyd
Swą poezją tak porwał Ateńczyków, że Ci nie zważając na poprzednie klęski ruszyli na wojnę. I
zwyciężyli!
Dla Pana Pułkownika Różańskiego
14 maja 1947 roku rotmistrz Witold Pilecki napisał list do pułkownika Różańskiego - dyrektora
Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, który prowadził nadzór nad
jego śledztwem. List ten wpadł mi w ręce na początku tego roku. To co mnie w nim uderzyło to
forma. Jest napisany wierszem!
Na skórze wciąż gładki – wewnętrzny trąd miałem,
Co wżarł mi się w duszę – nie żywiąc się ciałem.
Z nim chodząc po mieście – w ślad wlokłem zarazę...
Przeciętny znajomy nic o tym nie wiedział,
Że prosząc: „Wstąp do nas, bo będę urazę
Miał do Cię” – narażał się sam, bo gdym siedział
Z nim pijąc, lub z jego małżonką herbatę –
(a na zapytanie: gdzie teraz pracuję?
Starając się wzrok gdzieś wlepić w makatę
mówiłem, że piszę lub rzeźbię, maluję) –
A samą bytnością już bakcyl wnosiłem,
Co skrycie się czając w pozornym niebycie,
Złem płacąc – za serce – (żem jadł tam i piłem) –
Mógł wtrącić do lochu i złamać im życie.
Mój jeden przyjaciel, co tyle wciąż serca
Miał dla mnie – gdyż w piekle z nim razem siedziałem
I tam gdzie „vernichtungs” – w krąg wszystkich uśmiercał
Uchronić od śmierci go jakoś zdołałem.
Więc teraz tak bardzo serdecznie podchodził
On do mnie – z ufnością. Lecz sprawką szatana –
Człowieka zacnego – jam w serce ugodził,
by dać coś dla tamtej, co stamtąd przysłana.
Dlatego więc piszę niniejszą petycję,
By sumą kar wszystkich – mnie tylko karano,
Bo choćby mi przyszło postradać me życie –
Tak wolę – niż żyć wciąż, a w sercu mieć ranę.
Oczywiście pułkownik Różański za nic miał takie petycje. Stawia ona jednak w niezwykłym
świetle Rotmistrza, który będąc w celi potrafił zdobyć się na coś takiego.
Ostatni bard
10 kwietnia minęła kolejna rocznica śmierci Jacka Kaczmarskiego. Pamiętam jak w liceum wpadła
mi w ręce kaseta pt. „Kosmopolak”. Utwory z tego albumu - „Ambasadorowie”,
„Zmartwychwstanie Mandelsztama”, „Barykada”, „Czołg”, „Rozbite oddziały”, „Bajka”, „Ballada
o bieli” na trwałe utkwiły mi w pamięci. Potem sięgnąłem po więcej. Kaczmarski wyczulił mnie na
wartość słowa, w pewien sposób pokazał bogactwo polskiej historii i kultury. Wszak aby zrozumieć
jego piosenki trzeba się w nią (w tą historię i kulturę) zagłębić. Poza tym te jego mistrzowskie
puenty! I można śmiało powiedzieć, że bez Kaczmarskiego nie byłoby Hallmanna. Podobnie wpływ
na Kaczmarskiego wywarł Wysocki, a na Landę Kryl. Mimo to czasem mam wrażenie, że Polska
nie potrzebuje dziś bardów, że ich czas minął wraz z upadkiem komunizmu. W erze masowego
konsumpcjonizmu nikogo nie ruszy smętny gość z gitarą. Owszem ludzie słuchają jeszcze
Kaczmarskiego, czasem sięgną po Kelusa, Czajkowskiego, Kołakowskiego. Ale ilu ich jest?
Zdaje się więc, że czasy poezji minęły. Zdaje się... bo tak naprawdę poezja jest nieśmiertelna.
Umierają takie czy inne formy, ale poezja trwa.
Bitujący wieszcz
Ostatnio na Tajlandii wybuchły protesty antyrządowe, które osiągnęły duże rozmiary. I z pewnością
nie zwróciłbym na tą informację zbytniej uwagi, gdyby nie fakt, że na ich czele stanął znany w tym
kraju... piosenkarz.
Poezja to oręż. Być może trzeba sięgnąć po formy, które dotychczas były domeną rewolucji. Mam
tu na myśli szczególnie jedną - - rap. Ze względu na swoją specyfikę nie ma lepszej formy aby
trafić z szerokim przekazem do mas. Przecież rap opiera się na słowie. To ono zwykle gra pierwszą
rolę. Owszem musi być rytm, ale mocny przekaz sam się obroni, nie potrzebuje nawet podkładu.
Forma dość prymitywna, ale jak widać skuteczna skoro tylu ludzi tego słucha. Wielu z nich z
czasem stanie się wrażliwsza na dźwięki i zacznie szukać alternatyw, niemniej to czym skorupka za
młodu nasiąknie...
Taran Tradycji
Poezja winna być taranem Tradycji. W przypadku Solona okazała się skutecznym orężem. I tak się
zastanawiam co by było gdyby znalazł się w Sejmie poseł, który wszystkie swoje przemówienia
mówiłby wierszem? Może uznano by go za szaleńca, być może wywoływałby uśmiech, ale na
pewno jego słowa zapisałyby się w pamięci słuchaczy. Może ludzie zaczęliby oglądać obrady
Sejmu tylko aby posłuchać jego słów... Wszak dobry tekst poetycki ma moc rażenia stokroć
większą niż proza. I paradoksalnie w tej awangardzie tkwiłby powrót do Tradycji.
Tak więc może i nam trzeba głębiej sięgnąć do poezji i zawołać: Poezjo naprzód! Jesteś taranem!
Tytuł jest parafrazą słów „Poezjo precz! Jesteś tyranem!” użytych przez S. Wyspiańskiego w
dramacie „Wyzwolenie”.
|
|
|