
|

|








|
|
|
Janusz Drzewucki
Człowiek niezłomny, ostatni romantyk, poeta poetów
Gdy Zbigniew Herbert umierał o czwartej rano we wtorek 28 lipca 1998 roku, nad Warszawą
przewalała się burza z grzmotami, błyskawicami i piorunami. Nie było gazety, stacji radiowej czy
telewizyjnej, która nie poinformowałaby o śmierci poety. Ukazujące się wówczas w prasie
codziennej i tygodniowej teksty o pisarzu - o tym kim był, jakim był człowiekiem, jakim był twórcą
- wycinałem i wkładałem do osobnego skoroszytu - ku pamięci. Obiecałem sobie wtedy, że za jakiś
czas, np. za rok, wszystkie zgromadzone teksty przeczytam za jednym zamachem - ku nauce.
Niestety, nie zrobiłem tego.
Skoroszyt ów wpadł mi w ręce przez przypadek, gdy - jak to zwykle bywa - czegoś innego
szukałem w szufladach mojego biurka wiosną 2004 roku, między piątą rocznicą śmierci a
osiemdziesiątą rocznicą urodzin autora "Pana Cogito". I, odłożywszy wszystko na bok, zacząłem -
kartka po kartce - czytać, zaintrygowany portretem poety, wyłaniającym się z wszystkich tych -
powstałych na dziennikarski użytek, pisanych na gorąco, a więc siłą rzeczy emocjonalnie - tekstów.
28 lipca 1998 roku
Dwuzdaniowy komunikat o tym, że zmarł Zbigniew Herbert, Polska Agencja Prasowa podała o
godz. 10.52. O godz. 10.59 w serwisie PAP ukazała się rozbudowana informacja - kto to taki: gdzie
i kiedy się urodził, jakie książki wydał. Informację tę rozbudowywano w następnych depeszach o
godz. 12.27 i 14.32. Cóż pisano o Herbercie, oprócz tego, co można znaleźć na jego temat w
słownikach, encyklopediach i leksykonach? W drugiej depeszy zwróciła moją uwagę informacja:
"W okresie stalinowskim uznany za wroga klasowego miał do 1957 roku trudności ze znalezieniem
stałego zajęcia i imał się prac fizycznych", powtórzona także w depeszy trzeciej, w której znalazło
się także zdanie: "W ostatnich latach życia nieraz dawał publiczny wyraz swoim radykalnie
antykomunistycznym poglądom (był zwolennikiem lustracji i rozliczenia osób odpowiedzialnych za
komunistyczne represje)". Dlaczego na to zwróciłem uwagę? Otóż dlatego, że uderzyła mnie sucha
sprawozdawczość dotycząca literackiego dorobku pisarza, przy równoczesnym zaakcentowaniu
jego zdecydowanej postawy politycznej.
Pierwszy (godz. 11.55) o zmarłym wypowiedział się dla PAP Gustaw Herling-Grudziński, tworzący
na emigracji pisarz, który stwierdził, że Herbert: "był wybitny, był jednym z najwybitniejszych
pisarzy polskich". Drugi wypowiedział się (godz. 12.30) Piotr Wierzbicki, redaktor naczelny
"Gazety Polskiej": "Umiał być pisarzem, zachować się jak pisarz polski, a nie jak dworski
wazeliniarz i to zarówno w stosunku do komunistów, jak i własnego środowiska", a także: "Trzeba
cenić w nim, że pozostał wierny ideałom, nigdy nie podlizywał się możnym tego świata, nie
próbował zacierać prawdy o komunizmie". Ani słowa o specyfice twórczości literackiej Herberta.
Także dla doc. Jerzego Snopka, zastępcy dyrektora ds. naukowych Instytutu Badań Literackich
PAN, ważniejsza od twórczości Herberta była jego postawa polityczna, skoro (o godz. 14.27)
twierdził, że pisarz: "postrzegany był w świecie jako wzór godnej, bezkompromisowej postawy
wobec systemu totalitarnego".
Nieco wcześniej (godz. 14.12) dziennikarzowi PAP wyznał Czesław Miłosz: "Przez lata byłem z
nim w bardzo żywej i ścisłej przyjaźni. Potem to się zepsuło", chwilę później (godz. 14.13)
użytkownicy serwisu mogli się dowiedzieć, że w księgarniach Warszawy odnotowano "duże
zainteresowanie dziełami Herberta", który według Wisławy Szymborskiej: "był wielkim artystą i
myślicielem" (godz. 14.15).
Zaraz po noblistach (godz. 14. 39) głos zabrał Cezary Michalski, publicysta związany z
kwartalnikiem "Fronda": "Dla mojego pokolenia, pokolenia 30-latków, którzy zaczynali pisać w
czasach PRL, poezja Herberta pełniła podobną funkcję jak literatura emigracyjna. Mimo że Herbert
żył i tworzył w kraju, pozostawał wolny jako osoba i nam też, swoim czytelnikom, tę wolność
przekazywał" i ponadto: "Herbert zwracał także uwagę na fakt, że forma pisania jest bardzo ważna.
Ale żeby pisać, trzeba być świadomym moralnie, gdyż poezja powinna nieść określone przesłanie".
Kwestia politycznej postawy pisarza wydała się redaktorom PAP tak istotna, że zamieszczono w
serwisie obszerną dwuczęściową depeszę pod hasłem: "Herbert - sylwetka - polityka", w której
mowa wyłącznie o politycznym zaangażowaniu pisarza. Ze słynnego wywiadu dla "Newsweeka" z
1991 r. zacytowano tylko jedno zdanie: "Jestem raczej politycznym zwierzęciem niż poetą",
przypomniano jego listy otwarte do prezydentów Busha, Wałęsy i Dudajewa w sprawie Kurdów,
Kuklińskiego i Czeczenii, poparcie poety udzielone Lidze Republikańskiej domagającej się
"odtajnienia nazwisk funkcjonariuszy SB - sprawców odpowiedzialnych za zamordowanie
Stanisława Pyjasa, studenta Uniwersytetu Jagiellońskiego" i że krytykował porozumienia zawarte
przy Okrągłym Stole. Z równie głośnego wywiadu udzielonego "Tygodnikowi Solidarność" w roku
1994 przywołano sprawę konfliktu z Miłoszem: "Był to 1968 czy 1969 rok. Powiedział mi - na
trzeźwo - że trzeba przyłączyć Polskę do Związku Radzieckiego. Ja na to: 'Czesiu, weźmy lepiej
zimny tusz i chodźmy na drinka'. Myślałem, że to żart czy prowokacja. Lecz gdy powtórzył to na
kolacji, gdzie byli Amerykanie, którym się to nawet bardzo spodobało - wstałem i wygarnąłem.
Takich rzeczy nie można mówić - nawet żartem". Z depeszy dowiadujemy się także, że w
oświadczeniu ogłoszonym w "Gazecie Wyborczej", krótko po wywiadzie w "Tygodniku
Solidarność", Miłosz mówił, że to: "wyjątkowe złośliwe pomówienie" i: "Jak mi wiadomo z
różnych źródeł, Zbigniew Herbert przeżywa trudny okres". Redaktor PAP przypominał, że w
ogłoszonym po paru dniach wywiadzie dla "Życia Warszawy" Herbert "całkowicie podtrzymał
swoją wersję".
Katolicka Agencja Informacyjna zamieściła informację o zgonie poety, którą kończy zdanie:
"Wiersze Zbigniewa Herberta były szczególnie popularne zwłaszcza w okresie stanu wojennego,
kiedy to traktowane były jako manifesty oporu przeciwko komunistycznej władzy". KAI zamieściła
także wypowiedź księdza prałata Wiesława Al. Niewęgłowskiego, określającego Herberta mianem
"największego poety współczesnego. Chociaż nie otrzymał Nagrody Nobla, to jednak był on primus
inter pares - pierwszym pośród równych. (...) Wczoraj rozmawialiśmy również o Panu Bogu. Mówił
sam z siebie: 'Pan Bóg był zawsze dla mnie kimś ważnym'. Myślę, że to jest jego ostatnie
przesłanie"; a ponadto rozmowę z abp. Józefem Życińskim. Hierarcha powiedział m.in.: "Z wielości
jego świadectw najważniejsze pozostaje dla mnie świadectwo piękna i godności. (...) z pewnym
bólem stwierdzam, że w wielu środowiskach kulturotwórczych wolnej Polski nie doceniano roli
Herberta, którą winniśmy docenić. (...) potrafił łączyć ból swojego życia, świadectwo godności,
poszukiwanie sensu z wiarą w harmonię i piękno. Dla chrześcijanina te rzeczowniki są imionami
Boga". Życiński był jedynym - cytowanym tego dnia przez PAP i KAI - w którego wypowiedzi
padają cytaty z wierszy Herberta!
29 lipca 1998 roku
Informacja o śmierci Zbigniewa Herberta ukazuje się w gazetach. "Pan Cogito odchodzi" pisze
"Rzeczpospolita" na pierwszej stronie piórem autora podpisującego się inicjałami J.D.
Także na pierwszej stronie żegna poetę "Gazeta Wyborcza" w artykule zatytułowanym "Pożegnanie
Herberta". Autorem tego tekstu jest Adam Michnik, redaktor naczelny "GW": "Uformował go czas
konfrontacji z totalitarnym barbarzyństwem, któremu stawiał czoło z podziwu godną
konsekwencją". Dalej Michnik twierdzi, że po naszych czasach, "kiedy rządził potwór" - tu cytat z
niewymienionego z tytułu wiersza "Potwór Pana Cogito" - Herbert: "uderzał na odlew, a nieraz na
oślep. Zawsze jednak przywoływał potęgę smaku". Co prawda, Herberta jako twórcę zalicza
Michnik do grona Kochanowskiego, Mickiewicza i Słowackiego, ale powiada też: "Gdy
wypowiadał się o sprawach środowiskowo-politycznych, nie odbiegał od norm polskiego piekła, w
którym pogrążały nas ostatnie lata, gdy przemawiał wierszem, osiągał doskonałość i mądrość serca
właściwą tylko arcydziełom". Jakby tego było mało, autor "Z dziejów honoru w Polsce" dodaje:
"Jego wypowiedzi politycznych z ostatnich lat często nie potrafiłem zrozumieć".
"GW" poświęciła Herbertowi - oprócz strony tytułowej - jeszcze cztery kolumny, na których
znalazło się dziesięć wierszy, m.in. "Przesłanie Pana Cogito", wypowiedzi Szymborskiej i Miłosza,
a także okolicznościowy artykuł Dariusza Suski "Koniec burzy". "Herbert dla polskiej opozycji
demokratycznej był - oczywiście - tym, kim Dante dla Włoch" - powiada pewny swego Suska, ale
na koniec dodaje: "W ostatnich latach Zbigniew Herbert drukował i wypowiadał się m.in. w
prawicowych (pismach - przyp. J. D.) 'Tygodniku Solidarność', 'Czasie Krakowskim', 'Życiu'",
przemilczając fakt, że poeta dość regularnie drukował także w dodatku do "Rzeczpospolitej" "Plus
Minus", w którym zresztą ogłosił - przedrukowane w tym samym numerze "GW" - "Dziesięć
ścieżek cnoty". Oprócz tego kilka fotografii, spośród których zwraca uwagę ta zrobiona w 1981
roku, przedstawiająca poetę w towarzystwie działaczy związkowych: Anny Walentynowicz, Adama
Michnika i Jacka Kuronia oraz poetów Ryszarda Krynickiego i Lecha Dymarskiego podczas
uroczystości wydarzeń czerwca 1956 roku Poznaniu.
Także w "Życiu" informacja o śmierci Herberta była główną informacją na pierwszej stronie. W
krótkiej nocie biograficznej zamieszczono najważniejsze fakty z jego biografii, tytuły książek, a
także: "Ostatnio często opowiadał się publicznie za przeprowadzeniem lustracji i rozliczeniem osób
odpowiedzialnych za komunistyczne represje". W numerze ponadto dwie kolumny o Herbercie:
utwory "Przesłanie Pana Cogito" oraz "Bagaż podróżny", fotografie, kalendarium życia i
twórczości, okolicznościowy tekst Grzegorza Sroczyńskiego "Pan Cogito zgasił światło" i felieton
redaktora naczelnego Tomasza Wołka "Dar wielkiego poety", w którym czytamy: "Odszedł nie
tylko wielki, może największy polski poeta, odszedł wielki autorytet intelektualny i moralny
współczesnej Polski. Ktoś, kto nie wziął udziału w hańbie domowej czasów pogardy, ktoś, kto
ocalił najwyższe wartości, kto przeniósł je w nasze współczesne czasy, kto był natchnieniem dla
kolejnych pokoleń Polaków". Ponadto zestaw, zebranych przez dziennikarzy, wypowiedzi
przyjaciół poety i znawców jego twórczości, takich jak: Małgorzata Dziewulska, Ernest Bryll,
Marek Nowakowski, Kazimierz Orłoś, Krzysztof Zanussi, Piotr Kłoczowski. Uwagę zwraca
wypowiedź Tomasza Jastruna, który powiedział m.in. ni mniej, ni więcej: "Herbert był poetą
rozdartym, patos zjadłby go, gdyby był mniej zdolny. Był poetą moralistą, nie sprzedał duszy diabłu
w czasach stalinowskich. Jest wiadome, że Herbert był chory i była to forma choroby psychicznej.
O tym się nie mówi w Polsce głośno, a miało to wpływ na jego ostatnie wypowiedzi". (Dzień
później, czyli 30 lipca, "Życie" dołożyło do wydania czterostronicowy dodatek o Herbercie, a w
nim notatkę: "We wczorajszym numerze 'Życia' w wypowiedzi Tomasza Jastruna o Zbigniewie
Herbercie znalazły się sformułowania, które nie mieszczą się ani w kategoriach dobrego smaku, ani
powszechnie przyjętego obyczaju. Pośpiech w redagowaniu materiałów o wielkim poecie sprawił,
że tak sformułowane przez Tomasza Jastruna wypowiedzi znalazły się w druku. Wszystkich za ten
nieszczęsny incydent przepraszamy").
Duże zdjęcie poety otwiera wydanie "Życia Warszawy". Artykuł podpisany literami LG nosi tytuł
"Pan od poezji". W środku "Elegia na odejście pióra atramentu i lampy" i zbiór, zebranych przez
reporterów, wypowiedzi o Herbercie, m.in. kompozytorów Krzysztofa Pendereckiego, Wojciecha
Kilara, Krzysztofa Knittla, historyka literatury Tadeusza Drewnowskiego i Aleksandra Schenkera,
profesora slawistyki Uniwersytetu Yale (USA), który nazywa Herberta "Jednym z dwóch, bez
wątpienia największych poetów naszego stulecia", nie dodaje jednak, kim jest ten drugi.
Ciekawie wypada porównanie wydań z tego dnia tak różnych gazet, jak "Nasz Dziennik" i
"Trybuna". "Zmarł Klasyk" pisze na pierwszej stronie od góry "Nasz Dziennik". Z lapidarnej noty
podpisanej inicjałami MG dowiadujemy się, że Herbert był: "Najwybitniejszym poetą współczesnej
Polski" oraz: "Jego twórczość była drogowskazem moralnym dla ludzi prawych, kierujących się w
czasach pogardy dla człowieka w stronę helleńsko-chrześcijańskiej Tradycji, stanowiącej duchową
podstawę naszej cywilizacji". "Trybuna" o śmierci Herberta informuje również na pierwszej stronie,
lecz na dole kolumny, w króciutkiej depeszy, z której czytelnik dowiaduje się, że zmarły:
"pozostanie jednym z najwybitniejszych twórców drugiej połowy XX wieku". Na stronie czwartej
pod wspólnym tytułem "Nie ma już ich wśród nas" dwie równej wielkości informacje o śmierci
Herberta i Adama Hollanka, popularnego pisarza powieści science fiction, twórcy miesięcznika
"Fantastyka", podpisane inicjałami (LŻ). W nocie o Herbercie błędnie podano, że urodził się w
Stanisławowie. Czytamy tu też: "uchodził za jednego z nielicznych, którzy zdołali oprzeć się
zgubnemu magnetyzmowi socrealizmu i którzy wypowiadali się głównie poprzez sztukę, choć w
ostatnich latach i on swoje emocje polityczne, ostro prawicowe, często demonstrował w
wystąpieniach publicznych".
W "Expressie Wieczornym" poświęcono Herbertowi niemal całą stronę szóstą. W artykule pod
tytułem "Odszedł nosiciel pięknych słów" Paweł Pokora pisze: "Ale głośno było nie tylko o jego
lirykach, ale też o nielicznych wywiadach, w których Herbert komentował polityczną rzeczywistość
Polski. Nosiciel pięknych słów - jak powiedział o Herbercie Stanisław Lem, pokazał się w nich jako
zagorzały antykomunista, nieszczędzący nikomu ostrych określeń". Z zamieszczonej obok
wypowiedzi Lema wynika, że Lem nie Herberta, lecz jego poezję nazwał "nosicielką pięknych
słów".
W "Super Expressie" notka "Wielki poeta odszedł w cień" znalazła się na dole strony trzeciej.
Powyżej artykuł "Rząd pomoże powodzianom", jeszcze wyżej reportaż "O krok od linczu":
"Mieszkańcy wioski sami złapali kierowcę, który po pijanemu zmasakrował dwie dziewczynki".
Przegląd prasy regionalnej zacznę od wydawanego w Gdańsku "Dziennika Bałtyckiego", w którym
Herbertowi poświęcono dwie zamieszczone u dołu strony drugiej notatki. Janina Wieczerska
nazywa Herberta "wielkim poetą i autorytetem moralnym" i zaraz dodaje: "To ostatnie pojęcie
zdezawuowało się mocno przez nadużywanie", natomiast Tadeusz Skutnik zaczyna stwierdzeniem:
"Zostaliśmy sami. Popustoszało bardzo boleśnie. Dopiero teraz wyjdzie na jaw, jak dobrze było, że
był Herbert", natomiast kończy osobistym zwrotem: "Do zobaczenia, Zbyszku!".
W ukazującym się na Śląsku "Dzienniku Zachodnim" artykuł Krzysztofa Karwata "Pan Cogito nie
żyje" zajmuje połowę strony trzynastej, drugą połowę wypełnia tekst o wystawie malarstwa
Edwarda Dziechciarczyka w Galerii Art Nova 2 w Katowicach. Dla odmiany na stronie pierwszej
artykuł o Herbercie zamieściła "Trybuna Śląska". Tytuł tekstu "Świst pękniętego lustra". Dla autora
tekstu podpisującego się kryptonimem (KOW): Herbert to "najwybitniejszy współczesny poeta
polski", tłumaczony i nagradzany na całym świecie: "Tylko Nobla mu poskąpiono, co wzbudziło
zdziwienie krytyków. Poetycki ogląd świata łączył, jak przystało na kronikarza rzeczywistości, z
temperamentem polityka".
Także na pierwszej stronie od góry informuje o śmierci Herberta krakowski "Dziennik Polski". Co
więcej, Herbertowi poświęcono także całą kolumnę czwartą. Tu znajdziemy dwa artykuły powstałe
na podstawie materiałów PAP, wypowiedzi noblistów: Szymborskiej i Miłosza, a także profesorów
Uniwersytetu Jagiellońskiego: Marty Wyki i Stanisława Balbusa, Aleksandra Fiuta i pisarza Jana
Józefa Szczepańskiego oraz wspomnienie Jana Adamskiego, który - powołując się na swoją
znajomość z poetą z czasów studiów prawniczych na UJ - przytacza kilka osobistych anegdot,
kończy zaś patetycznie: "O Zbigniewie Herbercie już piszą najwięksi z Was. Sława Jego panuje nad
nami i nad Krakowem, grodem, który Wielki Poeta Polski ukochał i który był Mu bliski".
Na koniec chciałbym bliżej przyjrzeć się wydawanemu w Białymstoku "Kurierowi Porannemu", dla
którego śmierć Herberta była główną informacją dnia. Na pierwszej stronie wielkie zdjęcie i artykuł
"Odszedł Zbigniew Herbert", w którym (JEN) podkreśla niezależność poety: "od mód
artystycznych i politycznych koniunktur" - i w latach 50., "gdy jako jeden z nielicznych nie splamił
się socrealizmem", i w czasach PRL, gdy jego twórczość "stała się drogowskazem duchowym dla
opozycji", i w stanie wojennym oraz "w latach ostatnich, gdy, wypowiadając zdecydowane poglądy
na temat dekomunizacji, poróżnił się z dotychczasowymi przyjaciółmi i został odsunięty w cień".
Herbertowi poświęcono także dwa teksty na stronie drugiej i całą kolumnę dziesiątą. Przeważają
materiały PAP. Osobną uwagę zwraca zatytułowany "Zmarł największy poeta powojenny" zbiór
wypowiedzi białostockich twórców. Oto kilka cytatów. Jan Leończuk, poeta, prezes ZLP:
"największy, najgenialniejszy poeta naszego wieku"; Tadeusz Słobodzianek, dramaturg, krytyk
teatralny: "największy - obok Mirona Białoszewskiego - poeta drugiej połowy XX wieku";
Waldemar Smaszcz, krytyk literacki: "największy nasz poeta powojenny"; Jerzy Plutowicz, poeta:
"jeden z wielkich poetów polskich, obok Szymborskiej, Miłosza czy Różewicza"; Roman Czepe,
poeta: "w Polsce nikt nie dorówna Herbertowi"; Artur Jan Szczęsny, poeta: "był (...) jednym z
najważniejszych poetów w ogóle, nie tylko powojennych". I na koniec Jan Czykwin, poeta, tłumacz
wierszy Herberta na białoruski: "Śmierć własna poety jest często zmartwychwstaniem jego poezji.
Dotyczy to, jak sądzę, także Zbigniewa Herberta. Zaangażowaniem w polityczne problemy ostatniej
dekady, swoją osobowością i interpretacją własnej twórczości Herbert niewątpliwie zasłaniał to, co
najwartościowsze, najważniejsze.
Moim zdaniem, należy on do tych - jednak wielkich - polskich poetów, czyich twórczości
przeznaczone jest długie odsłanianie się wciąż nowymi znaczeniami w świadomości niejednego
pokolenia czytelników". Nie ukrywam, że właśnie to wyznanie - 29 lipca 1998 roku - dało mi
najwięcej do myślenia.
Po tygodniu
Wiadomość o śmierci Zbigniewa Herberta na łamy tygodników społeczno-politycznych (pisma o
charakterze kulturalnym w tym przeglądzie pomijam programowo) trafiła w następnym tygodniu.
"Tygodnik Solidarność" z datą 7 sierpnia 1998 pożegnał pisarza wielkim zdjęciem na pierwszej
stronie i wierszem "Kwatera Główna", który poeta przekazał redakcji na kilka tygodni przed
śmiercią. W numerze sześć stron wspomnień, jak zaznacza redakcja, "przyjaciół poety", kolejno:
Janusza Tomaszewskiego, Waldemara Łysiaka, Władimira Bukowskiego, Jerzego Buzka, Zdzisława
Najdera, Adama Borowskiego, Krzysztofa Piesiewicza, abp. Józefa Życińskiego, Mirosława
Chojeckiego, Joanny Siedleckiej, Andrzeja Biernackiego, Krzysztofa Dybciaka, Jacka Trznadla,
Ewy Tomaszewskiej, Lecha Dymarskiego, Ewy M. Thompson, Piotra Szczepanika, Andrzeja
Romana i Mariana Krzaklewskiego, wtopionych w osobistą narrację zatytułowaną "Pułkownik
Huzarów Śmierci" Andrzeja Gelberga, redaktora naczelnego, nazywającego Herberta "Poetą
Poetów". Z tego obszernego tekstu jeden tylko wyimek: "Konflikt Herberta ze środowiskiem tzw.
lewicy laickiej, w latach 70. i 80. uważającym go za swojego idola, po odzyskaniu niepodległości
skupionym wokół 'Gazety Wyborczej', nie zrodził się z tego powodu, że poeta dokonał jakiejś
wolty. Było dokładnie odwrotnie! Naczelny 'GW' padający kiedyś przed poetą na kolana (Michnik
uwielbia takie teatralne gesty), jakoś nie chciał po roku 1989 zrozumieć, że Herbert przez całe życie
był constans. Nie tylko w czasach komuny, również w wolnej Polsce. Środowisko to darowałoby
Herbertowi, gdyby zdecydował się nie schodzić z Olimpu i wypowiadał za pośrednictwem swoich
wyrafinowanych, a zarazem klasycznych wierszy. Ale publicystyki drukowanej na łamach
'Tygodnika Solidarność', nazywającej rzeczy po imieniu i wprost, środowisko to nie mogło
ścierpieć. Zaczęła się wojna, z tamtej strony prowadzona bynajmniej nie z otwartą przyłbicą.
Pierwszą metodą oponentów Herberta było przemilczanie. Drugą - dezawuowanie. Idę o zakład, że
w tym, iż Herbert nie dostał Nobla, maczali w jakiś sposób palce jego wpływowi, krajowi
adwersarze". I żeby nie było wątpliwości: "I nie chodzi mi tu tylko o fakt, że Herbert nie został
odpowiednio uhonorowany, gdyż na liście literackich noblistów jest niemało twórców
drugorzędnych. Mam pretensje o to, że gdyby Herbert dostał Nobla, być może dłużej by żył..."
Ozdobą numeru jest poświęcony pamięci Zbigniewa Herberta wiersz "Słowo i granit" Czesława
Niemena.
W "Tygodniku AWS" z datą 9 sierpnia żegnają Herberta trzej autorzy. Piotr Skórzyński zalicza
Herberta w poczet największych Polaków XX wieku, obok: Ignacego Jana Paderewskiego i Józefa
Piłsudskiego, Stefana Wyszyńskiego i Karola Wojtyły. Maciej Iłowiecki nazywa Herberta
"największym poetą polskim XX w. i jednym z największych w ogóle" i nieco dalej stwierdza:
"Wbrew pozorom, Zbigniew Herbert był ostatnim romantykiem (tak mi się przynajmniej wydaje),
który - pokorny wobec ludzkich słabości - był jednak niezłomny, o ile chodziło o zasady, zwłaszcza
o prawdę. Niezłomność wbrew wszystkiemu jest przecież cechą romantyczną".
"Polityka" z datą 8 sierpnia 1998 roku pożegnała Herberta całostronicowym artykułem "Pan
Herbert" - opatrzonym nagłówkiem: "Zmarł wybitny polski poeta" - pióra Tomasza Jastruna, poety,
prozaika i eseisty. Tekst zaczyna się mocną konstatacją: "Było poetyckie wesele po Nagrodzie
Nobla dla Szymborskiej. Dzisiaj jest stypa po śmierci Herberta". Kilku równie mocnych stwierdzeń
nie sposób nie wynotować w trakcie lektury: "był niezwykle prawy, ale też dobrze pamiętam, że nie
znosił świętych. Był pełen surowej etyki, ale też wielkich namiętności. To piekielna, ale twórcza
kondycja"; "Żył chwilami bardziej niż skromnie, ale z czystym sumieniem. Potem coraz bardziej
jak pustelnik, z dala od ludzi"; "był jednym z najszlachetniejszych Polaków, autorem bardzo
prostych, ale głębokich wierszy, które są w stanie zrozumieć wszyscy". I wreszcie (podobnie jak w
inkryminowanej wypowiedzi dla "Życia") stwierdza Jastrun bez ogródek: "W Polsce osoby
publiczne nie cierpią na psychiczne schorzenia. Czy nie czas zerwać z tą tradycją? Herbert był
chory na cyklofrenię (depresja, z fazami obniżenia nastroju i pobudzenia). To zapewne w tej
ostatniej fazie szokująco brutalnie zaatakował wielu, jakoś nisko, niemądrze (...). Ta choroba nie
zmienia istoty osobowości, wzmacnia, co już jest. A w nim zawsze była niezłomność, pogarda dla
kompromisu i cholerny temperament".
W tygodniku "Wprost" z datą 9 sierpnia dwustronicowy artykuł "Życie wieczne Pana Cogito"
napisany przez Helenę Zaworską, krytyka literackiego, przez kilka dekad publikującą na łamach
miesięcznika "Twórczość", później związaną z "Gazetą Wyborczą". W finezyjnym literacko szkicu
Zaworska skupia się przede wszystkim na twórczości literackiej Herberta, "jednego z największych
poetów XX wieku", analizuje jego teksty poetyckie i eseistyczne, zaznaczając, że o Herbercie jako
moraliście, buntowniku i sumieniu epoki napisano tak dużo - "powtarza się to w każdym artykule" -
że teraz trzeba namawiać czytelników: "Czytajmy go uważnie, nie popadając w żadne stereotypy
odbioru".
Po roku
W pierwszą rocznicę śmierci Zbigniewa Herberta 28 lipca 1999 roku Polska Agencja Prasowa
zamieściła w swoim serwisie tylko jedną informację, że przy jego grobie zebrali się działacze Ligi
Republikańskiej: "Zapalili znicze i złożyli kwiaty na grobie poety. Później przez chwilę modlili się
w ciszy". "To wielki twórca, człowiek niezłomny, o nieposzlakowanym życiorysie" - powiedział
dziennikarzowi PAP lider Ligi poseł Mariusz Kamiński.
W tej samej depeszy przypomniano, że poeta "wiele razy dawał wyraz swoim antykomunistycznym
poglądom. Domagał się przeprowadzenia lustracji i rozliczenia zbrodni PRL", że był przeciwnikiem
porozumienia Okrągłego Stołu i "grubej kreski".
Na koniec autor depeszy wymienia kilka tytułów utworów Herberta, w tym błędnie "Inny pokój",
zamiast "Drugi pokój". Błędnie podaje datę wydania "Barbarzyńcy w ogrodzie" - 1963, zamiast
1962 r.
Tego samego dnia "Gazeta Wyborcza" wydrukowała obok siebie "Tren Fortynbrasa" Herberta
zadedykowany "dla M. C." oraz wiersz Czesława Miłosza "O poezji z powodu telefonów po śmierci
Herberta", kończący się strofką: "Oswobodzona z majaków psychozy,/ z krzyku ginących tkanek,/ z
męki wbitego na pal./ Wędruje światem/ Wiecznie jasna".
Kim był ten, który zmarł o godzinie 4 rano we wtorek 28 lipca 1998 roku, gdy nad Warszawą
przewalała się burza z grzmotami, błyskawicami i piorunami?
|
|
|