Krzysztof Kamil Baczyński Ballada zimowa Chmura z miedzi uderza, blaskiem bije w puklerzach, jeśli puklerz – to oczy z ołowiu. W lasach siwych od błysków jak znużenia kołyską wracał rycerz z puszystych łowów. A od śniegu – wraz z koniem – był jak chmura jabłoni huraganem niesiona przez zamieć. I tak w pędzie zastygli, że na mróz jak na igłę wbici – z wolna zmieniali się w kamień. Wtedy knieje srebrzyste promień przeciął ze świstem, droga przeszła w niebieską równinę. Złote chleby i ręce jak w dzieciństwa piosence niosła matka na witanie z synem. (Zima 41 r.)